czwartek, 28 lutego 2013

Podsumowanie lutego

Cześć :). 
Dzisiaj, jak każdego ostatniego dnia miesiąca chciałabym pokazać Wam moje dokonania z ostatniego miesiąca.

W lutym przeczytałam następujące książki:

1. Rafał Drygalski - Kod - 260 str.
2. Mark Billingham - Pułapka - 382 str.recenzja
3. Franco Scaglia - Czarna mewa - 314 str.
4. Katarzyna Szelenbaum - Wielki Północny Ocean. Księga I. Morze - 458 str.recenzja
5. Tomasz Sekielski - Sejf - 344 str.recenzja
6. Tahereh Mafi - Dotyk Julii - 330 str.recenzja
7. Meredith Goldstein - Single - 233 str.

W tym miesiącu przeczytałam 2321 strony, czyli około 83 strony dziennie. Jest to jak na mnie wynik fatalny, ale niestety, są rzeczy ważne i ważniejsze i musiałam skupić się na nauce i studiach. 

Najlepsza książka lutego: "Wielki Północny Ocean. Księga I. Morze" i "Sejf".
Najgorsza książka lutego: brak, chociaż troszkę rozczarował mnie "Dotyk Julii".

Moje opinie dotyczące "Kodu", "Czarnej mewy" i "Singli" w przygotowaniu, niedługo zostaną opublikowane :). 

W końcu nadchodzi marzec, więc będzie stosik na marzec i kwiecień, z czym wiąże się dużo nowych recenzji i przeczytanych książek, bo stosik jest bardzo interesujący :).

W lutym obejrzałam 3 filmy z mojej listy: "Dzień świra", "Dom zły" i "Weekend". Jest to troszkę mniej niż zamierzałam, ale cóż, w marcu nadrobię zaległości :).

Niedawno udało się przekroczyć próg 20000 wyświetleń, dzięki że zaglądacie :). 

Czwartkowe pogaduszki czyli czy książka musi być droga?

Hej :).

Dzisiejszy post jest zainspirowany tym, co często dotyka kupujących książki - ich wysoka cena. Nie ukrywajmy, 1 książka to często wydatek rzędu 30 - 40 zł. Czy to oznacza, że mamy nie kupować książek bo są drogie? Otóż książka wcale nie musi być droga, wystarczy tylko dobrze poszukać. Jestem osobą, która zazwyczaj czyta te popularne książki, wokół których jest mnóstwo szumu i zamieszania wtedy, gdy to wszystko opadnie i na spokojnie mogę sobie wyrobić własną opinię. 

Tak było między innymi z "Dotykiem Julii", który zaczął być popularny, jak byłam już obecna w blogosferze. Czytałam o kolejnych zachwytach, które coraz skuteczniej zachęcały mnie do książki. Pewnego dnia już już miałam ją kupić w księgarni (cena ok. 34,90 zł), ale zbliżały się moje imieniny, więc postanowiłam, że sobie ją zażyczę. Dostałam coś innego i tak schodziło do czasu, aż na przełomie grudnia i stycznia zobaczyłam na stronie http://www.znak.com.pl super pakiet 3 książek, które bardzo chciałam przeczytać: "Dotyk Julii", "Delirium" i "Pandemonium" za 41,90 zł. Jak łatwo zauważyć, cena jednej książki wyniosła 14 zł, czyli ponad dwukrotnie mniej niż cena okładkowa. Takim sposobem w cenie jednej książki mamy już 2 :). 

Ostatnio zaszalał również Weltbild ze swoimi mega wyprzedażami. Nadal nie mogę odżałować pakietu Cukierni pod Amorem w cenie 39,90 zł (obniżka z 79,90 zł), który mi uciekł sprzed nosa. Aktualnie oferują nam naprawdę sporo książek za 5 zł (między innymi takich autorów jak Jo NesbøLeo Kessler, Malgorzata Kalicińska & Barbara Grabowska, Alyson Noel, Kristin Cast & P.C. Cast). 

Matras z kolei zauroczył mnie wprost dwiema interesującymi ofertami: Pakiet "Książę Mgły" + "Pałac Północy" + "Światła września" Zafóna to tylko 49,99 zł, więc za książkę płacimy niecałe 17 zł. Drugą ofertą są książki Hanny Kowalewskiej "Letnia akademia uczuć cz. 1 i cz. 2" w cenie 4,99 zł za jedną, z tym że jest to wersja kieszonkowa. 

To tylko przykład 3 księgarni internetowych, gdzie często zaglądam w poszukiwaniu interesujących promocji. Oczywiście warto zaglądać także na inne strony oraz Allegro, gdyż można znaleźć świetne oferty i kupić więcej książek za mniejszą cenę :). 

Gdzie Wy kupujecie tanio książki i jaka była najlepsza oferta, z jakiej kiedykolwiek skorzystaliście? :)

wtorek, 26 lutego 2013

High Five! - Moje ulubione filmy

HIGH FIVE! to nowa akcja, w związku z którą na blogu pojawiać się będą rankingi ulubionych, najlepszych, najbardziej interesujących, bądź najgorszych książek, filmów, gier, postaci, itp...Dzięki temu zarówno czytelnicy mogą poznać bliżej blogerów, jak i blogerzy czytelników, jeśli ci będą chętni na podzielenie się swoimi przemyśleniami i opiniami. 

Cześć :). 
Zawsze lubiłam na blogach oglądać wszelkiego rodzaju top 10, top 5 i inne, które miały na celu stworzenie i przedstawienie czytelnikom rankingu swoich ulubionych książek, filmów, postaci, autorów itp. Dzisiaj czas na ranking ulubionych filmów.
Jak wiecie, jeśli chodzi o filmy to mam ogromne zaległości. Dlatego też w tym zestawieniu umieściłam filmy, które oglądałam i do których lubię wracać. Oczywiście za rok czy dwa zestawienie byłoby inne, ale w dniu 26.02.2013 r. mój ranking filmowy prezentuje się następująco:


Filmy zagraniczne
Szkoła uczuć - obejrzany niezliczoną ilość razy, za każdym razem wzrusza i zachwyca
Jumanji - wspomnienie z dzieciństwa, jeśli nie oglądaliście to koniecznie nadróbcie zaległości :)
Piraci z Karaibów cz. 1 - 3 - za muzykę, za grę aktorską, za fabułę. Jednym słowem: uwielbiam 

Oszukać przeznaczenie - wszystkie części są rewelacyjne, zwłaszcza z efektami specjalnymi 
Szybcy i wściekli cz. 1 - zawsze, ale to zawsze kiedy jest emitowany w telewizji muszę go obejrzeć. Przystojni aktorzy (:P), szybkie samochody, dobra akcja.


Filmy polskie
Vinci - rewelacyjny duet Szyc - Więckiewicz, ciekawa i trzymająca w napięciu akcja oraz zaskakujący finał
Wesele - za Dziędziela, za prawdziwość obrazu, za przedstawienie wydarzeń bez ubarwiania i przekłamania
Jutro idziemy do kina - kolejny film, który muszę obejrzeć zawsze gdy jest emitowany (chyba zawsze jest to koniec sierpnia). II wojna światowa jest dla mnie najciekawszym czasem jeśli chodzi o naszą historię, a ten film ciekawie go obrazuje
Skazany na bluesa - oglądałam pierwszy raz - zachwycił. Oglądałam drugi i kolejny raz - zachwycił. Te dwie sceny: "List do M." i "Sen o Victorii" mogę oglądać setki razy. Na uwagę zasługuje świetna gra aktorska Tomasza Kota i Jolanty Fraszyńskiej
Znachor - jeszcze jeden film, który oglądam zawsze gdy jest okazja. Rewelacyjna ekranizacja rewelacyjnej historii

Zachęcam Was do stworzenia swoich list ulubionych produkcji :)

niedziela, 24 lutego 2013

Tomasz Sekielski - Sejf

Tytuł: Sejf
Autor: Tomasz Sekielski
Wydawnictwo: REBIS
Liczba stron: 340
Źródło okładki: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/156127/sejf



Do książki Tomasza Sekielskiego podchodziłam długo, bo blisko dwa miesiące. Była to wygrana w konkursie, dostarczona przez listonosza w Wigilę. Niestety, mimo że strasznie mnie ciekawiła, ciągle pojawiały się jakieś przeszkody i nie mogłam jej przeczytać. W końcu jednak znalazłam dwa wolne wieczory i oddałam się lekturze. Okazało się, że zapowiedzi i recenzje nie były przesadzone i ta pozycja okazała się naprawdę świetna. W czym tkwi jej fenomen?

Artur Solski, dziennikarz znanej stacji telewizyjnej zostaje wysłany przez swojego szefa do zrobienia materiału o szeptuchach, zamieszkujących podlaskie wsie. Napotkany patrol policyjny informuje dziennikarza i operatora kamery Kowala o tajemniczych zwłokach bez twarzy znalezionych w stawie. Kręcenie materiału o makabrycznym morderstwie to dopiero początek problemów Solskiego i miejscowego policjanta, Darskiego. W Iraku ginie żołnierz, Robert Kaliski, który w kraju zostawił młodą żonę. Nieoczekiwanie kobieta dostaje tajemniczą przesyłkę, którą jej mąż powierzył swojemu przyjacielowi dokładnie w dniu śmierci. Wkrótce losy bohaterów zaczynają się przeplatać, każdy prowadzi swoje śledztwo, co przeszkadza niektórym wysoko postawionym urzędnikom państwowym. Gdy dodamy do tego jeszcze walkę o władzę przed wyborami, to mamy naprawdę ostry zamęt. Będzie się działo :)

Muszę przyznać, że po przeczytaniu tylu zachwytów na temat Sekielskiego i jego książki ustawiłam poprzeczkę bardzo wysoko. Wiedziałam, że jakakolwiek wpadka mnie rozczaruje, zwłaszcza, że autor poruszał się w tematyce, którą bardzo lubię: niewyjaśnione morderstwa, trudne śledztwa, podczas których ktoś przeszkadza głównemu bohaterowi w rozwiązywaniu zagadki. 

Autor zyskał moją sympatię umieszczeniem akcji na Podlasiu. Kocham ten region, tutaj się urodziłam, wychowałam i mieszkam, więc czuję coś w rodzaju sentymentu, gdy wspominane są miejscowości, które znam, w których mieszkają moi znajomi. Dzięki temu zainteresowałam się bliżej wątkiem o szeptuchach i okazało się, że wspomniana Wiera Popławska to postać autentyczna. Ot taka ciekawostka :)

Jeśli chodzi o bohaterów, to dwóch głównych, czyli Solski i Darski zostali ciekawie nakreśleni. Nie są idealni, zmagają się z własnymi słabościami i problemami. Krnąbrne charaktery i chęć działania obu panów szybko pozwoliły im na zacieśnienie się więzów. Tylko czy policyjno - dziennikarski duet poradzi sobie w starciu ze służbami wywiadu i innymu osobami, które nie będą chciały dopuścić do ujawnienia prawdy?

Miałam pewne obawy co do tego, jak Sekielski (który bądź co bądź jest w tej dziedzinie debiutantem) poradzi sobie z zachowaniem podstawowych cech thrilleru. Okazało się, że rewelacyjnie zbudował napięcie, które w finale niemal eksplodowało. Przyjmowałam na tacy to co sugerował autor, byłam niemal przekonana, że już wiem kto i co, a tu nagle zwrot akcji i bardzo szybkie zakończenie. Mimo że mnie to denerwuje (bo okazuje się, że jednak nie jestem przebiegła), to uwielbiam jak autor zrobi mnie w konia i pokazuje, że zupełnie oczywiste było inne rozwiązanie. Moim zdaniem ten debiut był na bardzo wysokim poziomie, mam nadzieję, że Tomasz Sekielski zrealizuje swój pomysł i powstanie kontynuacja "Sejfu" :)

Moja ocena: 8,5/10

Powieść przeczytałam w ramach wyzwania


piątek, 22 lutego 2013

Tahereh Mafi - Dotyk Julii

Tytuł: Dotyk Julii
Autor: Tahereh Mafi
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 330
Źródło okładki: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/139417/dotyk-julii



Swego czasu o "Dotyku Julii" było w naszej blogosferze bardzo głośno. Recenzje, jedna za drugą pojawiały się na blogach i w miażdżącej przewadze zachęcały do przeczytania. Czy wobec tylu pozytywnych rekomendacji można przejść obojętnie? Ja postanowiłam odczekać, aż fala popularności powieści opadnie, przyczaiłam się na rewelacyjną promocję w księgarni internetowej Znaku i takim sposobem mogłam zapoznać się z "Dotykiem Julii". Jak kształtują się moje odczucia? Zachęcam do krótkiej lektury :).

Główna bohaterka, Julia, przez całe swoje siedemnastoletnie życie zaznała tylko odtrącenia i cierpienia. Jej dotyk może kogoś zranić lub zabić, więc dziewczyna nie może dotknąć niczyjej skóry. Raz, przez przypadek to zrobiła i została oskarżona o morderstwo małego dziecka. Dziewczyna jest poddawana przeróżnym eksperymentom, a od blisko 270 dni nie miała kontaktu z człowiekiem. Niespodziewanie w jej celi zjawia się nowy więzień Adam, dawny kolega ze szkoły. Między nastolatkami nawiązuje się nić porozumienia, aż do czasu, w którym Julia zostaje zabrana z miejsca odosobnienia do siedziby przywódców Komitetu Obrony, aby być w ich rękach śmiercionośną bronią. 

Julia, od momentu pierwszego spotkania z Adamem niesamowicie mnie irytowała, bo komplikowała najprostsze sprawy. Całe szczęście, że szybko stała się normalną bohaterką, bo długo takiej dziwnej bym jej nie wytrzymała. Z kolei postać chłopaka jest rewelacyjnie napisana. Automatycznie czułam do niego coś w rodzaju sympatii, mimo, że autorka trochę pogmatwała jego rolę i nie było wiadomo, jak go rozgryźć i jakie są jego prawdziwe motywy działania. 

Ciekawym zabiegiem było zastosowanie przekreślonych słów i zdań, które były wręcz przepełnione emocjami bohaterki. Pewne słowa, które nie mogły zostać wypowiedziane, są wręcz wykrzyczane w sercu Julii. Jej przeżycia są przez autorkę bardzo dokładnie opisane, poznajemy wszystkie jej myśli i uczucia, które żywi do Adama i okrutnego Warnera. Warto zaznaczyć, że powieść nie jest napisana sztywnym językiem, pojawiają się powtórzenia, które mają zaakcentować ich szczególny sens. 

No i okładka, która mnie po prostu zachwyciła. Myślę, że jest ona bardzo dobrym wprowadzeniem do treści. Do plusów "Dotyku Julii" mogę zaliczyć niesamowitą lekkość, z jaką odbierałam tekst, czytało mi się bardzo szybko i przyjemnie. Dodatkowo krótkie rozdziały sprawiały, że nie nudziłam się i nie sprawdzałam co chwilę czy długo jeszcze do przerwy w czytaniu. 

Nie wiem czy jestem już za stara na takie książki, czy po prostu ten gatunek mi nie odpowiada, ale "Dotyk Julii" mnie jakoś nie porwał. Było dobrze, były ciekawe wydarzenia i wypowiedzi, ale po takiej akcji reklamowej, szumie wobec tej książki spodziewałam się naprawdę arcydzieła. Nastawiłam się trochę za wysoko, więc moje rozczarowanie jest nieco większe niż w przypadku książek, wokół których tyle szumu nie było. 

Zakończenie każe nam się spodziewać drugiej części (a będzie nawet i trzecia), których akcja moim zdaniem będzie bardziej dynamiczna i zaskakująca niż ta w "Dotyku Julii". Mam nadzieję, że mnie zachwyci i przyłączy do wiernych fanów tej trylogii. Do tej pory nie spotykałam się zbytnio z tego typu powieściami dla młodzieży, więc trudno mi ją ocenić na tle innych pozycji z tego gatunku, ale moim zdaniem warto przeczytać i samemu się przekonać, czy dołączycie do fanów historii Julii, Adama i Warnera. Powieść jest skierowana do młodzieży i właśnie Wam, moi nastoletni czytelnicy polecam ją przeczytać :).


czwartek, 21 lutego 2013

Czwartkowe pogaduszki czyli ą i ę

Cześć :)

Dzisiejszy temat miał być o książkach. Chciałam poprowadzić małe rozważania związane z tym, czy ich zakup musi zawsze kojarzyć się z dużym wydatkiem. Wyszukałam kilka fajnych ofert, napisałam tekst, ale zobaczyłam, że dzisiaj jest Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego. I o tym naszym języku chciałabym z Wami dzisiaj porozmawiać. Niestety, część z nas strasznie kaleczy polszczyznę. Nie mówię tutaj już o wplataniu gdzie się da angielskich słówek, bo to jest zwłaszcza wśród młodych ludzi nagminne. Mi również się zdarza, chociaż staram się tego wystrzegać.

Znacznie większym problemem jest zanikanie używania polskich znaków. "Ze" zamiast "że", "rece" zamiast "ręce", "bedzie" zamiast "będzie", "sa" zamiast "są". To tylko mały fragment "kwiatków" pewnej blogerki, która ozdobiła tak dwuzdaniowy akapit swojej wypowiedzi. Czytanie czegoś takiego jest dosyć męczące, przynajmmiej dla mnie. Inna sprawa to niestosowanie się do reguł ortograficznych i interpunkcyjnych. Bez bicia się przyznam - też zdarzają mi się byki. Ale jak widzę słowo "jusz" (już), albo "karzdy" (każdy) to mam ochotę być trochę niemiłą czytelniczką i wytknąć autorowi tekstu te błędy. Korekty w książkach może nie popełniają takich błędów, ale te nasze "ą" i "ę" często gubią.

Portal Lubimyczytać w swoim artykule zamieścił link do badań, do których ja również Was odsyłam (link). Można się z nich dowiedzieć naprawdę niepokojących rzeczy: tylko 52% ankietowanych Polaków dba o poprawność swoich wypowiedzi pisemnych. Blisko 70 % nie używa polskich znaków w smsach, a w formularzach i wnioskach (czyli pismach bardziej oficjalnych) o poprawności pamięta 94%. 

Zachęcam Was do tego, żeby zadbać o czystość i poprawność naszego języka, zwłaszcza tego pisanego. Może to właśnie dzisiaj jest dzień, od którego trzeba zacząć pisać bardziej poprawnie i zastanawiać się nad tym, co piszemy. A cel dla mnie? Poprawiać braki "ogonków" w smsach i wiadomościach, które piszę z telefonu.

Gubicie polskie znaki, czy raczej pilnujecie tego we wszystkich formach pisemnych? Jaki błąd Was najbardziej denerwuje? :)

Mała Mi podrzuciła świetny link odnośnie tematu, poświęćcie minutkę na przesłuchanie :). 

poniedziałek, 18 lutego 2013

Katarzyna Szelenbaum - Wielki Północny Ocean. Księga I. Morze

Tytuł: Wielki Północny Ocean. Księga I. Morze
Autor: Katarzyna Szelenbaum
Wydawnictwo: G + J
Liczba stron: 460
Źródło okładki: http://www.gjksiazki.pl/ksiazki,1,31,600,wielki-polnocny-ocean-ksiega-i-morze.html



Zanim sięgnęłam po kolejną książkę z mojego stosiku, zaczęłam przeglądać recenzje innych użytkowników na temat każdej z nich. Justyna Chaber - jusssi w swojej recenzji napisała, że: "Niewątpliwie trzeba się wczuć w historię, bowiem nie należy do najłatwiejszych. Lektura Wielkiego Północnego Oceanu Katarzyny Szelenbaum to była niezwykle satysfakcjonująca, acz wymagająca skupienia lektura." Postanowiłam wziąć sobie do serca te zdanie i odczekać kilka dni, aż będę mogła usiąść do książki z wolnym i otwartym na czytelnicze doznania umysłem. Takie odczekanie okazało się być strzałem w 10 :).

Akcja powieści rozgrywa się w fikcyjnym Królestwie Eskaflonu. Właściwie jest to jedna z niewielu informacji na ten temat, gdyż autorka postawiła na skąpe opisy otoczenia, a w zamian bardzo mocno rozbudowała analizę postaw ludzkich. Bohaterów, których można w ten sposób prześwietlić jest naprawdę wielu. Część z Was z miejsca zniechęci się do tej powieści, właśnie ze względu na długie opisy. Zachęcam Was jednak, żebyście tego nie robili, bo warto poświęcić więcej czasu, aby przeniknąć w tę książkę i odkrywać jej wyjątkowy przekaz.

Rinoard jest synem grabarza, z racji czego jest wyśmiewany przez innych. Matka opuściła go, gdy miał 5 lat, a ojciec zabronił mu o niej cokolwiek wspominać. Chłopiec musi przyzwyczaić się do radzenia sobie samemu w przeróżnych sytuacjach. Mimo młodego wieku pomaga ojcu przy kopaniu grobów i grzebaniu zwłok. Pewnego dnia jego sytuacja się zmienia - zostaje sprzedany przez ojca. Jest to dla mnie jedna z bardziej okrutnych scen w całej powieści - potraktowanie człowieka, najbliższej rodziny jak towaru. Koleje losu Rina są pogmatwane, jest przekazywany z miejsca na miejsce, pod władanie kolejnych właścicieli. W końcu trafia do porucznika Kruka, który jest bezwzględny i bardzo tajemniczy. 

"Wielki Północny Ocean" jest książką, której nie można i wręcz nie da się czytać szybko. Historia zawarta na kartach powieści wręcz zmusza nas do tego, abyśmy się zastanowili nad głębią jej przekazu. Autorka przedstawia brutalny świat, w którym nic nie jest jednoznaczne. Przedstawiony obraz nas szokuje, bo jak mały chłopiec może zastanawiać się, co trzeba zrobić, aby zasłużyć na śmierć.

Katarzyna Szelenbaum zapowiedziała pięć tomów swojej opowieści. Mam ogromną nadzieję, że autorka nie ulegnie szybko komercji, że nie będzie przedłużała Wielkiego Północnego Oceanu do wielu pisanych na siłę części. Liczę, że kolejne tomy będą utrzymywały taki poziom, co "Księga I. Morze" Mają się pojawiać co 3 miesiące, więc do zakończenia historii Rina trzeba bardzo długo czekać. Ja już z niecierpliwością wyczekuję dnia, kiedy w moje ręce wpadnie "Wielki Północny Ocean. Księga II. Kosmos" :). 

Jeśli macie ochotę na bardzo dobry dramat psychologiczny połączony z fantastyką i zmuszający do przeanalizowania hierarchii społecznej i roli jednostki w społeczeństwie - polecam.


Moja ocena: 9/10

Powieść przeczytałam i zrecenzowałam dzięki

Fakt ten nie wpływa na moją obiektywność i ocenę

Powieść przeczytałam w ramach wyzwania


sobota, 16 lutego 2013

Mark Billingham - Pułapka

Tytuł: Pułapka
Autor: Mark Billingham
Wydawnictwo: G + J
Liczba stron: 382
Źródło okładki: http://www.gjksiazki.pl/ksiazki,1,4,593,pulapka.html


Na wstępie muszę zaznaczyć, że jestem fanką wszelkiego rodzaju thrillerów, kryminałów i książek sensacyjnych. Mrożące krew w żyłach akcje, brawurowe pościgi za przestępcami, długotrwałe śledztwa, wyścig z czasem, rosnące napięcie, które nie pozwala czytelnikowi oderwać się od książki - czy potrzeba takiemu miłośnikowi jak ja czegoś więcej? :). 

Znany biznesmen, Alan Langford zostaje znaleziony w lesie, w doszczętnie zwęglonym samochodzie. W toku śledztwa okazuje się, że ofiara została podpalona, a zleceniodawcą była jego żona, Donna. Kobieta zostaje skazana na 10 lat więzienia. Tuż przed końcem odsiadywania kary, Donna otrzymuje zdjęcie swojego męża, całego i zdrowego. Jak to możliwe, skoro kobieta rozpoznała wcześniej jego zwłoki? Z ramienia policji do tej sprawy zostaje skierowany detektyw Tom Thorne, a Donna Langford wynajmuje Annę Carpenter, młodą dziewczynę, która zazwyczaj zajmowała się wykrywaniem niewiernych mężów. 

Tom Thorne, to główny, ale i zdecydowanie najsmutniejszy bohater "Pułapki". Nie może się dogadać z narzeczoną, przegrywa bardzo ważną sprawę, wokół której tworzy się szum medialny, ma problemy z szefem - wszystko wali mu się na głowę. Los stawia na jego drodze Annę, która w przeciwieństwie do niego potrafi optymistycznie podchodzić do swojego życia, a do tego jest zdeterminowana i odważna. Tych dwoje zaczyna łączyć niezwykła więź...

Mark Billingham jest, jak można dowiedzieć się z opisu z okładki, należy do czołówki autorów piszących kryminały, a jego kolejne powieści trafiają na listy bestsellerów "Sunday Timesa". Nie potrafię tutaj ocenić czy zasłużenie, bo było to moje pierwsze spotkanie z tym pisarzem i zdecydowanie nie ostatnie, zwłaszcza po takim zakończeniu. Strasznie tego nie lubię, gdy czytam powieść z serii, chciałabym od razu kontynuować a nie mam kolejnej pod ręką. 

Niestety, mimo że zakończenie i niektóre fragmenty powieści były wręcz zaskakujące, to było kilka momentów, w których pojawiają się dłużyzny i trochę przeciąganie akcji, jak miało to miejsce w Hiszpanii. Kilka opisów i scen można było wyrzucić, bez jakiegokolwiek uszczerbku dla reszty powieści. Chyba, że autor miał jakieś zamierzenie, którego nie udało mi się wychwycić. 

Podsumowując, mimo dosyć popularnej, schematycznej fabuły autor potrafił dodać swojej historii pewnej świeżości i poprowadził akcję w sposób interesujący. Polecam wszystkim fanom kryminałów i zagadek sprzed lat. 

Moja ocena: 6/10

Powieść przeczytałam i zrecenzowałam dzięki
Fakt ten nie wpływa na moją obiektywność i ocenę

czwartek, 14 lutego 2013

Czwartkowe pogaduszki czyli Walentynki

Witam Was :).

Chyba nikomu nie muszę przypominać jaki mamy dzisiaj dzień. Od kilkunastu dni walentynki są bardzo popularnym tematem wśród zakochanych, bo tego dnia obdarowują się symbolicznymi prezentami lub przygotowują romantyczne niespodzianki. W sklepach pojawiają się czerwone serduszka, poduszki, gadżety z wyznaniem miłości. Ja, mimo że jestem w grupie tych, którzy nie posiadają drugiej połówki lubię ten dzień, lubię jak moi znajomi, a także całkiem obcy ludzie są szczęśliwi. Ważne jest jednak to, aby tej naszej ukochanej osobie okazywać miłość nie tylko 14 lutego, ale każdego dnia w roku. Ja dzisiaj planuję zrobić sobie wieczór piękności :))

Postanowiłam wybrać kilka cytatów książkowych, które poruszają tematy miłości.

„W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.” 
Carlos Ruiz Zafón - Cień wiatru

„Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości.”
Paulo Coelho - Alchemik

„Kochać kogoś, to przede wszystkim pozwalać mu na to, żeby był, jaki jest.” 
William Wharton - Tato

„Nie widziałam Cię już od miesiąca. I nic. Jestem może bledsza, trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca. Lecz widać można żyć bez powietrza.” 
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - Wiersze

„Bo gdy mówi serce, muzyka milknie a słowa bledną...” 
Nina Reichter - Ostatnia spowiedź - Tom I

„- Jestem szczęśliwa. Nigdy w całym moim życiu nie czułam się tak dobrze. A ty? - Ja? – przytula ją do siebie – ja czuję się znakomicie. - Tak, że mógłbyś palcem dotknąć nieba? - Nie, nie tak. - Jak to, nie tak? - O wiele wyżej. Co najmniej trzy metry nad niebem.”

- Federico Moccia - Trzy metry nad niebem

„Mówią, że w życiu tylko raz można przeżyć miłość. Tylko raz coś zrywa cię do biegu, każe gnać przed siebie, choćbyś nie widział wtedy początku ani końca, coś sprawia, że nigdy nie zapomnisz chwil i miejsc, w których ostatni raz czułaś to, co odeszło... Dla mnie ten "raz" już minął. Od tamtej pory codziennie staram się odnaleźć w tym, co zostało.”
Nina Reichter - Ostatnia spowiedź - Tom I

„I nawet najgłupsze rzeczy, kiedy jesteś zakochany, zapamiętujesz jak coś najpiękniejszego. Bo ich prostoty nie da się porównać z niczym innym.”
Federico Moccia - Tylko Ciebie chcę

Teraz mały wycinek z mojej playlisty o miłości :) (podrzucam linki do http://www.tekstowo.pl/, żebyście od razu mogli zachwycać się tekstem :))


Ciekawa jestem Waszego zdania: obchodzicie walentynki, czy jest to dla Was tylko niepotrzebne święto? Jak single obchodzą dzisiejszy dzień? :). Macie może jakieś ulubione cytaty lub piosenki o uczuciach? Podzielcie się. Zapraszam do dyskusji :).

wtorek, 12 lutego 2013

Hanna Kowalewska - Góra śpiących węży

Tytuł: Góra śpiących węży
Autor: Hanna Kowalewska
Wydawnictwo: Zysk i S - ka
Liczba stron: 452
Źródło okładki: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/37809/gora-spiacych-wezy



Krótkie przypomnienie cz. 1. Matylda odziedzicza po swojej babce posiadłość - Zawrocie. Fakt ten spotyka się z rodzinnymi pretensjami. Matylda, podobnie jak to czyniła jej zmarła babka nie przejmuje się opinią rodziny i zaczyna traktować dom jak swój własny. W międzyczasie zaczyna poznawać tajemnice rodzinne, powody, dla których jej matka straciła kontakt z resztą rodziny i inne ważne informacje zawarte w pamiętnikach nestorki Aleksandry. 

"Góra śpiących węży" to druga część cyklu poświęconego tajemnicom rodzinnym i zmierzaniu się z przeszłością. Główna bohaterka Matylda wraca do pracy w teatrze. Zawrocie zostaje przekazane w tymczasowe posiadanie kuzyna, Pawła. Oczywiście w rodzinie pojawiają się kolejne spory, a pretensje są roszczone zwłaszcza przez 2 osoby: Emilię, siostrę Pawła oraz z drugiej strony siostrę Matyldy. Oprócz kłopotów rodzinnych, ciągną się problemy w pracy, gdyż dziewczyna pada ofiarą plotek i jej kariera w teatrze zaczyna się chwiać. Jakby tego było mało, Matylda ma dziwne sny, które doprowadzają ją do rozpoczęcia wędrówki do przeszłości i poszukania odpowiedzi na pytania o jej tragicznie zmarłego ojca. Jaki był? Skąd pochodził? Czy zginął, bo pijany prowadził samochód, czy może było to zamierzone morderstwo? Kim są tajemniczy członkowie rodziny Malinowskiej - przybranej rodziny ojca?

Powieść bardzo często opiera się na wspomnieniach. Matylda próbuje odkryć prawdę o swoim ojcu i jego pochodzeniu. Autorka siłą rzeczy musiała wprowadzić mnóstwo nowych bohaterów - rodzeństwo Malinowskich, ich partnerów, dzieci i wnuki. Troszkę można się było w tym pogubić, co muszę zaliczyć niestety na niekorzyść powieści. Do plusów należy za to ta sama, tajemnicza atmosfera jak w "Tego lata w Zawrociu", ale zagadki były znacznie ciekawsze. Akcja trzymająca w napięciu, co pewien czas przerywana moim zdziwieniem, że została pokierowana tak, a nie inaczej. Tajemnice dodają smaczku, a całość jest napisana lekkim, przyjemnym językiem i znowu mnie zachwyciła. Częściowo zostają wyjaśnione sprawy z pierwszej części cyklu, między innymi powód, dla którego to właśnie Matylda otrzymała spadek. 

Jeśli chodzi o bohaterów, to zdecydowanie na plus odebrałam postać Pawła. O ile w pierwszym tomie kuzyn Matyldy mnie denerwował, o tyle w "Górze śpiących węży" stał się przesympatycznym bohaterem, którego ogromnie polubiłam, i którego losy będę śledziła z niemałą ciekawością. Przeszedł chyba najlepszą przemianę ze wszystkich postaci, gdyż z niezdecydowanego chłopca zakochanego w muzyce staje się mężczyzną niemalże idealnym, stanowczym, ale o pięknym, łagodnym charakterze. 

Zakończenie było dla mnie niemałym zdziwieniem, mimo że trochę pamiętałam jak Hanna Kowalewska poprowadziła losy swoich bohaterów. Powieść czytałam już kilka lat temu i wiele wydarzeń zatarło się w mojej pamięci i mogłam je na nowo odkrywać. Było to jednak bardzo przyjemne doświadczenie, wrócić do powieści po kilku latach i ponownie się nią zachwycić. Jeśli nie czytaliście, zachęcam do sięgnięcia po pierwszy, a następnie po drugi tom. Nie będziecie żałować :)).

Moja ocena: 9/10


Powieść przeczytałam w ramach wyzwania


czwartek, 7 lutego 2013

Czwartkowe pogaduszki czyli parę słów o muzyce

Cześć :)

Tydzień temu w czwartkowych pogaduszkach poruszyłam temat ulubionych miejsc na czytanie. Dzisiaj temat inny, bo porozmawiamy o muzyce. Według mnie, podobnie jak książki potrafi działać na nasze zmysły, uruchamiać wyobraźnię i zapewniać nam poprawę stanu ducha. 

Pisałam już kiedyś, że nie jestem fanką określonego gatunku muzycznego. Nie potrafiłabym ograniczyć się tylko do wyboru jednego gatunku, a resztę z góry skazywać na niepowodzenie, tylko dlatego, że to inny gatunek. 

Najbardziej lubię słuchać polskich piosenek, polskich wykonawców, zwłaszcza rockowych. Dlaczego? Bo lubię mocniejsze brzmienie, lubię się wydrzeć razem z wokalistą, zwłaszcza podczas prowadzenia samochodu (oczywiście jak nikogo oprócz mnie w samochodzie nie ma :)), a jednak po polsku najlepiej mi się śpiewa. Część wykonawców tworzy nie tylko rewelacyjną melodię, ale i poruszający tekst, który wchodzi słuchaczowi w głowę, siedzi w niej całymi dniami i nie chce nas opuścić. Jako przykład mogę podać piosenki Myslovitz, których mogę słuchać na okrągło, zrobić kilkumiesięczną przerwę, a później wrócić do ich rewelacyjnej twórczości i nadal pamiętać ulubione teksty. 

Nie mogę powiedzieć, że jestem fanką jakiegoś zespołu, bo byłaby to obraza dla prawdziwych fanów. Mam przyjaciółkę, która uwielbia zespół Linkin Park, ma wszystkie ich płyty, wiernie ogląda zapisy tras koncertowych, wie dużo o członkach zespołu, a przede wszystkim zna mnóstwo ich piosenek. Właśnie to jest dla mnie wyznacznikiem prawdziwego fana. Ja, ze znajomością 5 piosenek danego zespołu, wiedzy na temat nazwiska wokalisty nigdy nie będę mogła się nazwać fanką :).

Jestem za to prawdziwą fanką piosenek. Lubię melodie, przy których mogę się wyciszyć i teksty, które niosą jakieś przesłanie. Ostatnio na mojej top liście znalazły się takie piosenki jak "Dezyderata" Piwnicy pod Baranami, "Najgroźniejsze zwierzę świata" Lipali i "Hymn" Luxtorpedy. Mają w sobie głęboki sens, mogą dać dużego kopa pozytywnej energii i motywacji do działania. 

Lubię, wręcz uwielbiam słuchać muzyki przed zaśnięciem. Zakładam słuchawki, włączam coś melancholijnego i odpływam :). Oczywiście moja playlista jest zróżnicowana i obok tekstów do rozmyślań są takie, których melodia ma nieco ostrzejsze brzmienie. Znajdują się na niej piosenki z różnych gatunków, aktualnie już 113, ale ta liczba stale się rozrasta. Macie może jakieś ulubione, ciekawe utwory (nie tylko polskie), których słuchacie, i którymi chcielibyście się podzielić? Jeśli tak, podrzućcie mi kilka tytułów, z góry dziękuję :)).

Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was tym moim pisaniem, wszelkie niedociągnięcia proszę zrzucić na to, że tekst powstawał późno w nocy, zapisywany w notatkach w telefonie :P. Jeśli macie propozycje odnośnie kolejnych tematów to dajcie znać, chętnie zobaczę o czym chcielibyście ze mną i stałymi bywalcami bloga pogadać :). 

poniedziałek, 4 lutego 2013

Jest Was 100!

Witajcie :)

Dzisiaj, około południa do grona obserwatorów dołączył Ciastek, współautor bloga Świat recenzji, stając się tym samym setnym obserwatorem bloga. Gdy zakładałam bloga nie spodziewałam się, że aż tak dużo osób będzie na niego zaglądać. Zdaję sobie sprawę, że nie każda z tych 100 osób zagląda regularnie, bo nie zawsze tematyka postów wpisuje się w Wasze gusta. Wiem jednak, że jakaś część z Was polubiła ten mój mały, książkowo - kosmetyczny świat. Mimo blisko 9 miesięcy od założenia bloga cały czas jak dziecko cieszę się z nowego obserwatora, komentarza czy lajka na Facebooku. Żebyście widzieli jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam napis "Członkowie (100)" :)). Jest to dla mnie bardzo ważne, bo jest to w pewien sposób docenienie tego co robię, czasu przeznaczonego na tworzenie notek i przede wszystkim czytanie kolejnych powieści. 

Dziękuję więc każdemu z osobna i wszystkim razem za to, że zaglądacie, piszecie, zostawiacie swoje opinie. Od samego początku starałam się stworzyć miłą atmosferę i miejsce, do którego będziecie chętnie zaglądać i zostawać na dłużej. To, co się tutaj dzieje to również i Wasza zasługa, bo jesteście współautorami tej całej blogowej otoczki. Ktoś poleca jakąś książkę, inna osoba kosmetyk. Jedna z czytelniczek zrobiła mi nagłówek bloga, który baaaardzo lubię, inna zasugerowała mi zmianę czcionki (myślę, że teraz jest o wiele bardziej czytelnie) :)

Napewno razem z rozwojem bloga zmienia się mój styl, pogląd na niektóre sprawy. Staram się udoskonalać swoje opinie, jak najmniej spoilerować, a jak najbardziej kusić dobrą książką :). Do doskonałości brakuje mi jeszcze mnóstwo pracy, ale myślę, że kiedyś uda mi się osiągnąć satysfakcjonujący mnie poziom pisania. 

Wiem, wiem, zanudzam czasami z tymi podsumowaniami :P. Ale po prostu lubię się chwalić takimi małymi osiągnięciami. Obiecuję, że najbliższe podsumowanie (nie licząc podsumowań miesiąca) będzie dopiero 7 maja, a więc w dniu, w którym minie dokładnie rok od napisania przeze mnie pierwszej notki :). Na temat 20 000 wyświetleń i 200 posta będzie tylko krótka wzmianka :).

Jeszcze raz wielkie dzięki! :*