Autor: Elżbieta Cherezińska
Liczba stron: 405
Wydawnictwo: Zysk i S - ka
Źródło okładki: http://lubimyczytac.pl
Około pół roku temu pisałam Wam o dwóch książkach, które naprawdę przypadły mi do gustu i trafiły do grona najlepszych książek przeczytanych w 2013 roku. Mowa oczywiście o "Legionie" i "Koronie śniegu i krwi", czyli świetnych powieściach historycznych Elżbiety Cherezińskiej. Ciekawi jak udał jej się debiut w tym gatunku literackim?
Otóż, według mnie warsztat pani Cherezińskiej ogromnie się rozwinął i dostrzegłam sporą przepaść pomiędzy "Grą w kości", a wspomnianymi wcześniej książkami. Dlatego też nieustannie nasuwają mi się porównania, których nie udało mi się uniknąć, mając w pamięci naprawdę świetne książki. "Gra w kości" była dla mnie trochę zbyt podręcznikowa i mimo, że opowiadała interesującą historię, to forma przekazania nie do końca mi odpowiadała. Wyjątkowo długo nie mogłam się wciągnąć, a "podręcznikowość" działała na mnie usypiająco. Dopiero druga połowa sprawiła, że z chęcią wracałam do lektury.
Właściwie byłby to mój jedyny zarzut, bo reszta wydarzeń "grała". Historia pokazywana z perspektywy dwóch władców, którzy borykają się nie tylko z problemami swoich państw, ale także z zachłannymi sąsiadami, roszadami politycznych małżeństw i nowym świętym. Zarówno cesarz Otton, jak i książę Bolesław wierzą, że wiara w Boga, kult świętych mogą pomóc w scaleniu narodów. Święty Wojciech ma być postacią, która pomoże im w realizacji tego zamierzenia. Ale ówczesny świat to nie tylko cesarz i książę, to także dziesiątki pomniejszych przywódców, którzy tylko czyhają na możliwość większej władzy. To układy, sojusze, zdrady, które mają zapewnić władzę. Okrutne, ale niestety, bardzo prawdziwe.
Autorka nadała postaciom znanym z podręczników bardzo ludzkie, zwyczajne cechy. Zarówno Ottona, jak i Bolesława dopada strach o przyszłość, chęć zmienienia świata na taki, w którym zapanuje praworządność. Obaj władcy zostali przeze mnie odebrani jako idealiści, chociaż większym był zdecydowanie cesarz. Jego wiara, pokora, mimo młodego wieku robiła ogromne wrażenie.
Co do wydania - mam tylko jedną uwagę. Zdecydowanie bardziej wolałabym słowniczek pojęć łacińskich jako przypisy, a nie jako spis na ostatnich kartkach, zwłaszcza że było ich całkiem sporo.
Nie ryzykowałabym tej książki na pierwsze spotkanie z Elżbietą Cherezińską, bo prawdopodobnie nie zdecydowałabym się teraz na lekturę "Korony śniegu i krwi" i "Legionu". Przeczytałam je w moim mniemaniu w dobrej kolejności i mimo słabizn w "Grze w kości" nadal mogę się tą autorką zachwycać.
Moja ocena: 5,5/10
Książkę przeczytałam i zrecenzowałam dzięki
To chyba nic dla mnie :)
OdpowiedzUsuńKsiązka raczej nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńHmmm chyba się raczej nie skuszę.
OdpowiedzUsuń"Legion" był wyborny, na ta pozycję raczej się nie skuszę. Dzięki za info :)
OdpowiedzUsuńCzyli ten tytuł mogę spokojnie ominąć? :P
OdpowiedzUsuńTeż pomyślałam o pominięciu, skoro są lepsze książki tej autorki. Mam "Koronę..." tylko przeraża mnie to, jaka z niej kobyła ;)
OdpowiedzUsuń