niedziela, 4 maja 2014

Helen Fielding - Bridget Jones. Szalejąc za facetem

Tytuł: Bridget Jones. Szalejąc za facetem
Autor: Helen Fielding
Liczba stron: 584
Wydawnictwo: Zysk i S - ka
Źródło okładki: http://lubimyczytac.pl



W podsumowaniu miesiąca napisałam, że ta książka mnie trochę rozczarowała. Częśc z Was zapewne była ciekawa dlaczego, skoro dwie poprzednie części o Bridget mi się podobały, więc dzisiaj chcę uargumentować swoje stanowisko. 

Bridget jest już panią Darcy, matką wychowującą dwójkę dzieci. Niestety samotnie, bo Mark zginął (zupełnie nie rozumiem, jak Fielding mogła go uśmiercić)! W chwili rozpoczęcia akcji jest już wdową z kilkuletnim stażem, więc siłą rzeczy zaczyna rozglądać się za nowym kandydatem na życiowego partnera. Bridget szuka nowych znajomości na Twitterze, zaczyna spotykać się z 30 - latkiem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że bohaterka ma już 50 lat i młody kochanek raczej już do niej nie pasuje. Ogólnie wiele zachowań Bridget jest nieadekwatnych do jej wieku. To, co śmieszyło u kobiety po 30 roku życia, teraz stało się trochę przesadzone i cóż, częściej żałosne niż zabawne. 

Nie odbieram oczywiście prawa Bridget do fajnego, normalnego życia. Wdowa w "średnim wieku", z dwójką dzieci ma prawo do szczęścia i miłości. Właściwie jej obowiązkiem jest nie dać się rutynie i zawalczyć o lepsze życie. Bridget nie musi martwić się o pieniądze - Mark doskonale zabezpieczył finanse żony i dzieci. W opiece nad dziećmi pomaga jej opiekunka, w awaryjnych sytuacjach może liczyć na Daniela - ich chrzestnego. Bridget nieustannie kompromituje się przed nauczycielem syna, który ma skłonność do pojawiania się w najbardziej nieodpowiednich momentach. 

Jeżeli miałabym zawrzeć główne wątki powieści w jednym zdaniu to byłyby to: faceci, zbędne kilogramy, alkohol, przyjaciele, Twitter, dzieci, wszy, jeszcze więcej facetów, tylko jedna sensowna sukienka do założenia. Wszystko to przewija się ze sobą tworząc miks, który mimo banalności i żenujących fragmentów czytało się naprawdę dobrze.

Helen Fielding ma to do siebie, że jej cykl o Bridget wręcz pochłaniałam. Wielokrotnie wybuchałam śmiechem, który po kilku stronach był zamieniany na grymas zniesmaczenia. Trochę autorka przesadziła i cały czas miałam wrażenie, jakbym dostała odgrzewanego kotleta, jakby stworzona historia była pisana na siłę. 

Strasznie nakrytykowałam wyżej najnowszą część serii o Bridget, ale z drugiej strony chętnie wróciłam do jej losów. Zdarzały się fragmenty (zwłaszcza we wspomnieniach), które sprawiały, że gdzieś w środku czułam smutek, że takie sytuacje przydarzyły się całkiem fajnej bohaterce. Na szczęście wszystko zmierza do szczęśliwego zakończenia :). 

Moja ocena: 4,5/10

Książkę przeczytałam i zrecenzowałam dzięki


Fakt ten nie wpływa na moją ocenę

10 komentarzy:

  1. ja podczytuję i jest mi smutno, że Mark nie żyje

    OdpowiedzUsuń
  2. To na razie się wstrzymam z tą książką ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja bardzo chcę przeczytać, bo uwielbiam Bridget ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. W ogóle średnio mi się podoba pomysł wychodzenia z kolejną książką po tak długim czasie. To po prostu musiał być odgrzewany kotlet.. szkoda, że autorka nie zostawiła tego tak, jak było. Co prawda tej części nie czytałam, ale już samo uśmiercenie Marka jest wystarczającym powodem, aby tego nie robić.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam mieszane uczucia, ale może kiedyś sprawdzę co tam u Briget

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę to w końcu nadrobić :D Na razie jestem na drugiej części (a właściwie na wyprawie do biblioteki po nią ;)).

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja na razie nie mogę ustosunkować się do Twojej wypowiedzi, bo dwie poprzednie części przypadły mi do gustu, a ostatniej jeszcze nie czytałam. Jednak niebawem zmienię to, gdyż w najbliższym czasie ostatnia część przygód Bridget przybędzie do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ta wersja Bridget to chyba już nie moja bajka. :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Choć dwie pierwsze części bardzo mi się spodobały, na tą nie wiem czy się skusić. To, co przystawało 30-letniej Bridget, 50-latce z dwójką dzieci już po prostu nie uchodzi. Nie przepadam za takimi książkami. Ale może kiedyś jednak się zdecyduję.

    OdpowiedzUsuń
  10. ta książka jeszcze przede mną, ale mam wielką ochotę ją przeczytać :)))
    zaintrygowała mnie Twoja recenzja, jestem jeszcze bardziej ciekawa, tylko ta śmierć Marka mnie podłamała, niedobrze

    OdpowiedzUsuń

Zostaw tutaj ślad swojej obecności, z chęcią przeczytam i odpowiem na Twój komentarz :). Coś Ci się nie podoba lub z czymś się nie zgadzasz? Napisz mi o tym. Anonimie, podpisz się