Autor: John Green
Liczba stron: 317
Wydawnictwo: Bukowy Las
Źródło okładki: http://lubimyczytac.pl/
Nie każdy z Was o tym wie, więc informuję, że fanką Greena byłam znacznie wcześniej niż od wydania "Gwiazd naszych wina" przez Bukowy Las. Patrzyłam na jego powieści przez pryzmat debiutu, który mnie poruszył, zachwycił i niestety, nasze drogi z "Szukając Alaski" się rozeszły. Ciężko było ją gdziekolwiek kupić, a ja chciałam na nowo odkrywać historię Milesa i Alaski. Dzień, w którym zobaczyłam, że Bukowy Las chce ją wydać dał mi nadzieję, że będę mogła wracać do bohaterów kiedy tylko będę chciała, co właśnie teraz nastąpiło :)
Miles przenosi się do Culver Creek, szkoły z internatem. Chłopaka, do tej pory nieposiadającego przyjaciół biorą pod swoje skrzydła Alaska, Pułkownik i Takumi. Młodzi ludzie nawiązują między sobą więź, razem piją, palą i się uczą. Miles, który otrzymuje przezwisko Klucha od pierwszego wejrzenia zakochuje się w Alasce. Dziewczyna jest jednak w związku, co nie przeszkadza Milesowi marzyć o niej i uznawać ją za ideał. Kolejne rozdziały to odliczanie dni do wydarzenia, które ma wiele zmienić w życiu młodych ludzi...
Nic w tej książce nie było dla mnie szczególnym zaskoczeniem, bo doskonale pamiętałam całą akcję, o co chodziło z tajemniczym "Przed" i "Po". Odkrywałam jednak coraz to nowe rzeczy, na co innego zwracałam szczególną uwagę. Książka jest podzielona na wspomniane dwie części, z których pierwsza jest typową zabawną młodzieżówką, druga natomiast melancholijną, tak bardzo kojarzącą mi się z Greenem. Autor wykreował świetną i złożoną postać Alaski. Dziewczyna jest zmienna, zagadkowa, ciągle zaskakuje czytelnika. Margo z "Papierowych miast" jest do niej odrobinę podobna, chociaż to Alaska zdobyła moje zdecydowane uznanie.
"Szukając Alaski" to powieść, która nawet czytana po raz kolejny wywołała we mnie mnóstwo emocji, wśród których królowały śmiech i łzy. Nie będę Was namawiała, nie będę przekonywała, bo fakt, że czekałam na wznowienie wiele miesięcy powinien Was do tego przekonać. Perełka w moim zbiorze, najlepsza młodzieżówka, która nie zmienia swojej wartości, mimo że ja jestem trochę starsza. Jestem nią zachwycona, wielokrotnie będę wracać do historii przyjaciół, bo niesie ze sobą uniwersalne wartości, pokazuje prawdziwą przyjaźń, która mimo konfliktów jest bardzo silna i nic nie jest w stanie jej zniszczyć. Charakterystyczna dla Greena kopalnia cytatów jest również zawarta w tekście, główny bohater pasjonuje się ostatnimi słowami znanych ludzi, a rozmowy między przyjaciółmi są momentami filozoficzne.
Green to po prostu Green, klasa i talent sam w sobie. Jego debiut jest rewelacyjny, mam do tej książki ogromny sentyment i każdemu mogę szczerze ją polecić. Koniec zachwytów, do księgarni i bibliotek marsz! :)
Moja ocena: 10/10
Książkę przeczytałam i zrecenzowałam dzięki
Jak najbardziej się z Tobą zgadzam, że Green to klasa i talent:)
OdpowiedzUsuń,,Szukając Alaski" na pewno niebawem znajdzie się na mojej półce i czuję, że jak pozostałe jego książki stanie się jedną z moich ulubionych:)
Uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńCzeka już na mnie i pięknie się do mnie uśmiecha :D Cieszę się, że tak wysoko ją oceniasz, bo po "Gwiazd naszych wina" oczekuję po niej wiele. "Papierowych miast" niestety jeszcze nie czytałam, więc mam ewentualne porównanie tylko do tego jednego tytułu ;)
OdpowiedzUsuńTo must read, jak tylko dojrzę w zasięgu wzroku :)
OdpowiedzUsuńJestem zdecydowana na zakup "Gwiazd naszych wina", nawet już odłożyłam pieniądze :p przydałaby się tylko jakaś ciekawa promocja i w końcu może i ja podzielę Twój zachwyt nad twórczością Greena :-)
OdpowiedzUsuńTyle dobrego czytałam o tym autorze, że wreszcie kiedyś sięgnę po którąś z jego powieści. Trochę nie moja literatura, ale dobrze wiedzieć, co w trawie (bukowym lesie?:P) piszczy. Swoją drogą ciekawe imię - Alaska. Hah :)
OdpowiedzUsuńPiękna! Skończyłam właśnie dzisiaj czytać :-) W ogóle nie czuć, że jest to młodzieżówka. To było moje pierwsze spotkanie z Greenem, a więc i z Alaską, i zastanawiałam się, do czego też ten Miles tak ciągle odlicza dni. Chciałabym mieć ją na półce
OdpowiedzUsuńCzytałam poprzednie książki autora i jestem przekonana, że ta również mi się spodoba. Koniecznie muszę ją kupić i przeczytać! :)
OdpowiedzUsuńNie zapoznałam się jeszcze z autorem, ale piszesz o nim bardzo pozytywnie. Mam w dalekich planach "Gwiazd naszych wina" i chyba od tego zacznę. :-)
OdpowiedzUsuńCoraz mocniej mnie ta książka interesuje. Co prawda po udostępnionym gdzieś tam w sieci fragmencie miałem mieszane uczucia, ale może po prostu potrzeba nieco więcej, by dać się tej historii porwać. Kusi, kusi!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Greena i więc i ta powieść jest w moich planach
OdpowiedzUsuńPod skórą czuję, że to książka lepsza od dobrej GNW... Muszę mieć, chociaż jeszcze trochę to zapewne potrwa...
OdpowiedzUsuńTak, koniecznie trzeba przeczytać:)
OdpowiedzUsuńIdzie już i do mnie! :))
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale niezmiennie pozytywne recenzje książek tego autora mnie odstraszają. To znaczy w tym sensie, że obawiam się rozczarowania. Na tę chwile poczekam więc aż będę w stanie bez tego bagażu zachwytów (całkiem możliwe, że uzasadnionych) sięgnąć po którąś z książek Greena :)
OdpowiedzUsuń