Autor: Cesarina Vighy
Wydawnictwo: Wydawnictwo M
Liczba stron: 161
Źródło okładki: http://lubimyczytac.pl/
Podczas pisania tej recenzji bardzo się wymęczyłam, podchodziłam do niej kilkanaście razy, denerwowałam się bo przy każdej próbie nie wychodziło, nie potrafiłam ubrać w zdania tego, co myślę o tej książce. Tak naprawdę, do tej pory nie wiem, co o niej myślę.
Pani Z. cierpi na nieuleczalną chorobę, która powoli wyniszcza jej organizm.
Spodziewałam się bardziej tego, że główna bohaterka będzie się nad sobą użalała. Wręcz przeciwnie, nie ma miejsce na płacz i żal. Przedwczesne odejście z ziemskiego świata, opuszczenie domu, wiernej kotki - to wszystko spotka Panią Z. może dziś, a może za tydzień. Kobieta w pewnym sensie rozlicza się ze swoim życiem, wspomina to co było kiedyś, swoje życie, ważne wydarzenia i osoby. Tematyka książki jest bardzo trudna, bo ciężko jest czytać o cierpieniu i śmierci.
Bardzo mocną stroną tej powieści jest okładka. Piękne, letnie barwy, ukwiecony ogród kojarzą nam się automatycznie z czymś przyjemnym, z lekkością i odpoczynkiem. Jak się okazuje, treść nie jest już taka radosna, bo opowiada o czymś, co może przytrafić się każdemu z nas: nieuleczalna choroba, cierpienie, ból, rozliczanie się z własnym życiem już na łożu śmierci.
Niestety, książka ma poważny minus. Strasznie mnie wynudziła. Gdyby nie jej mała objętość to ciężko byłoby mi ją skończyć. Żaden element mnie właściwie nie zaciekawił, nie poruszył, nie skłonił do zastanowienia nad własnym życiem.
Ta powieść napewno nie jest zła. Ma w sobie coś wartościowego, ale do mnie zdecydowanie nie trafiła. Recenzje są w większości pozytywne, więc może tylko ja ją tak odebrałam. Postaram się do niej wrócić w październiku lub listopadzie, kiedy będzie atmosfera refleksji nad życiem i przemijaniem. Może wtedy coś z tej książki wyniosę.
Moja ocena: 3/10
Powieść przeczytałam i zrecenzowałam dzięki
Fakt ten nie wpływa na moją obiektywność i ocenęZapraszam do wypełnienia ankiety dotyczącej odbiorców bloga
Mnie by pewnie nastroiła pesymistycznie, takie tematy mnie poruszają z reguły.
OdpowiedzUsuńMnie nastroiła tak nie wiadomo jak, szybko mi wypadła z głowy
UsuńJak dla mnie książka zdobyła wielki plus za to, że mnie zaskoczyła. Również spodziewałam się użalania nad życiem, a nic takiego nie miało miejsca. Jestem pełna podziwu dla autorki za dystans do tego ciężkiego tematu...
OdpowiedzUsuńWłaśnie byłam skuszona Twoją recenzją, ale ja jakoś się z tą książką nie polubiłam ;]
UsuńOj, słabiutko. Raczej bym nie sięgnęła, ale teraz tym bardziej.
OdpowiedzUsuńChyba wiele nie stracisz. Chociaż nie wiadomo jak ją byś odebrała :)
UsuńJakoś nie mam ochoty na taką tematykę książek, może w przyszłości.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jeśli sięgniesz, to Ci się spodoba
UsuńDziękuję, będę zaglądać i zapraszam :)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńSmutna fabuła, dla mnie może nie nudna, raczej przytłaczająca.
Może kiedyś ją przeczytam:)
Ciekawe czy przypadłaby Ci do gustu :)
UsuńZastanawiałam się nad tą książką, ale... Cóż, teraz skłaniałam się raczej ku "nie". Podoba mi się jedynie fakt, iż główna bohaterka się nad sobą nie użala. Sama wiesz, do jakiej szewskiej pasji doprowadzają mnie takie postaci, jak Gal chociażby.
OdpowiedzUsuńPamiętam Twoją srogą ocenę Gal :))
Usuń