Autor: Helen Fielding
Liczba stron: 367
Wydawnictwo: Zysk i S - ka
Źródło okładki: http://lubimyczytac.pl
Helen Fielding prawie dwie dekady temu wydała książkę, która przez lata doczekała się wiele naśladowczyń. Mowa oczywiście o "Dzienniku Bridget Jones" czyli zapisie roku z życia trzydziestokilkuletniej singielki.
Bridget Jones stała się postacią kultową. Nie bez znaczenia jest fakt, że autorka stworzyła bohaterkę, z którą może utożsamić się wiele czytelniczek. Lekko stuknięta, borykająca się z dietą, problemami z facetami i ekscentryczną matką. Ma przyjaciół, którzy pójdą za nią w ogień i upiją się z nią wieczorem, a następnego dnia będzie ich wspólnie męczył kac. Bridget jest antytalentem kulinarnym, ma za to prawdziwy dar do wpadania w kłopoty. Nie jest idealną dziewczyną w perfekcyjnym makijażu i drogim stroju od najlepszych projektantów. Nieidealność bohaterki sprawiła, że stała się bardzo realnym człowiekiem.
Głównym wątkiem jest oczywiście miłość. Matka Bridget próbuje ją wyswatać z synem przyjaciół, Markiem Darcy. Prawnik nie robi jednak na pannie Jones dobrego wrażenia i mimo nacisków nie ma zamiaru dać szansy znajomości z Darcym. Zamiast tego tkwi w dziwnej relacji ze swoim szefem, Danielem. Jej przyjaciele, Sharon, Jude, Tom i Magda również nie mają lekko w miłości. Sharon nadal poszukuje tego jedynego, Jude rozstaje się i związuje ponownie z Podłym Richardem. Tom z kolei przeżywa rozstania ze swoim chłopakiem, a Magda, jako jedyna mężatka w tym gronie obawia się, że mąż ją zdradza. Czyli normalne problemy ludzi 30+.
Bardzo fajnie było wrócić do bohaterki i jej perypetii po kilku latach, gdy z trzynastolatki stałam się osobą 20+ i na wiele rzeczy patrzę zupełnie inaczej. Teraz Bridget wydaje mi się bardziej prawdziwa, taka kumpela, którą można spotkać wszędzie. Jej zachowanie sprawiało, że co chwilę wybuchałam śmiechem. Zdecydowanie jest to jedna z lepszych lekkich pozycji na leniwą niedzielę :).
Moja ocena: 8/10
Książkę przeczytałam i zrecenzowałam dzięki
To akurat jedna z tych historii, gdzie bardziej do mnie przemawia film niż książka. Renee Zellweger spisała się rewelacyjnie, za to styl autorki jakoś nie przypadł mi do gustu. Chociaż fakt, że książkę czytałam lata temu, więc jest szansa, że teraz odebrałabym ją nieco inaczej :)
OdpowiedzUsuńMuszę ją mieć :D
OdpowiedzUsuńJestem naprawdę ciekawa tej książki! :D
Uwielbiam, uwielbiam! Książkę, film - całą Bridget. To jedna z niewielu książek, do których wracam, gdy mam zły humor. Niektóre fragmenty znam nawet na pamięć. Nie ma drugiej równie zabawnej historii ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam jedynie fragment książki - raz, a filmu chyba też nie widziałam :P Ale tak mi się wydaje, że mogłoby być zabawnie - z książką :) Z filmem - może.Bo filmowo to nie do końca moje klimaty
OdpowiedzUsuńtaaak, zdecydowanie lecące latka zmieniają sposób postrzegania Bridget :))
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę książkę, drugą część z resztą też. Dużo lepsze niż filmy, które również skradły moje serce. Jednak nowa część mnie nie kusi.
OdpowiedzUsuńMuszę się kiedyś w końcu za nią zabrać! ;)
OdpowiedzUsuńBridget <3
OdpowiedzUsuńBridget ostatnimi czasy uwielbiałam, przeczytałam dwie książki o jej perypetiach i w kółko oglądałam filmy. Chociaż same ekranizacje wydają się strasznie płytkie, to naprawdę świetnie się przy nich bawiłam i jestem strasznie podekscytowana, że wyjdzie jeszcze jeden.
OdpowiedzUsuńSama jeszcze mam bardzo daleko do 30+, więc może za dziesięć lat inaczej spojrzę na
tę książkę, ale na razie nie zmieniłabym w niej niczego.
Kiedyś przeczytałam, ale może znów wejdę do tej rzeki
OdpowiedzUsuńz miłą chęcią przeczytam tą książkę chociażby z powodu tego,że wiele osób sobie ją zachwala :)
OdpowiedzUsuńNie chciałam czytać książek o Bridget, ale wokół niej zrobił się taki szum, że naszła mnie na te książki ochota :)
OdpowiedzUsuńKsiążka i film - zdecydowanie na tak! :))
OdpowiedzUsuńCzytałam daaaawno, ale pamiętam, że wówczas pozytywnie ją odebrałam; nie wiem jak byłoby dzisiaj :)
OdpowiedzUsuń