Tytuł: Poradnik pozytywnego myślenia
Autor: Matthew Quick
Liczba stron: 374
Wydawnictwo: Otwarte
Źródło okładki: http://lubimyczytac.pl
Kilka razy w historii bloga zdarzyło się, żebym oceniła książkę naprawdę źle. Zazwyczaj staram się jednak znaleźć choćby jedną pozytywną cechę książki, żeby ktoś jednak podszedł do mojej recenzji w sposób "no dobra, Catalince się nie podobało, ale ten motyw mógłby mi przypaść do gustu, poszukam innych opinii i zdecyduję czy przeczytam". Dzisiaj będzie o książce, która pozytywy ma 2: ładny tytuł i ładną okładkę. Koniec pozytywów.
Pat wyszedł z "niedobrego miejsca" i próbuje ułożyć sobie życie. Dba o sprawność fizyczną, poznaje kolejne pozycje literatury. Wszystko po to, aby zakończył się czas rozłąki i aby wróciła do niego Nikki, jego żona. Na drodze Pata staje Tiffany, z którą mimo trudnych początków zaczyna go łączyć więź. Oboje są po przejściach, oboje zmagają się z problemami psychicznymi. Jak rozwinie się ich relacja i czy zdołają pomóc sobie nawzajem?
O tej książce pisało naprawdę mnóstwo osób, swego czasu zdominowała blogosferę. Same pozytywne opinie mnie zaciekawiły i gdy tylko zobaczyłam ją w Biedronce to od razu kupiłam. Lekturę odkładałam dosyć długo, ale teraz, w ramach czytania książek pozarecenzenckich sięgnęłam po "Poradnik pozytywnego myślenia", z zamiarem umieszczenia tej historii w ulubionych.
Niestety, książka zupełnie do mnie nie trafiła. Może nie byłoby jeszcze tak źle, ale miałam wrażenie, że niektóre strony były pisane na zasadzie "kopiuj wklej". Wypowiedzi, sytuacje powtarzają się niczym w "Dniu Świstaka". Dobra, chwytająca za serce akcja, która mogłaby się wyklarować, została całkowicie zdominowana przez Orły, ukochaną drużynę bohaterów. Mężczyźni ciągle chodzą na mecze, a przyśpiewka i układanie ciał w kształcie liter pojawiają się co kilka stron. Trochę tego za dużo, wynudziłam się strasznie. Znacznie lepiej byłoby wprowadzić akcję między Patem a Tiffany, pokazać ich relacje z innej strony, wnieść jakąś świeżość. Tu nie ma nic.
To jest książka, której nie polecam. To jest książka, która zdobywa I miejsce w kategorii największych rozczarowań książkowych autorki tego bloga. Obawiam się, że będzie niepodzielnie królowała przez dłuższy czas. Przeraża mnie fakt, że ta książka tak mi się nie spodobała, bo Matthew Quick reprezentuje literaturę, którą bardzo lubię.
Zepsułam sobie humor tą książką. Ale ocena musi być, niestety jedna z najsłabszych w historii bloga.
Moja ocena: 2 :(/10
Teraz to już tym bardziej muszę przeczytać. "Niezbędnik obserwatorów gwiazd" Quicka znajdzie się w pierwszej trójce najlepszych książek, jakie przeczytałam w tym roku (a przypominam, że czytałam 3 powieści Greena), zatem aż mi trudno uwierzyć, że napisał coś tak słabego. Najwyżej podyskutujemy. ;)
OdpowiedzUsuńWesołych świąt!
Książka interesuje mnie od baaardzo dawna i te wychwalające opinie faktycznie robią swoje. Myślę, że kiedyś jednak przeczytam, bo wciąż jestem ciekawa...
OdpowiedzUsuńOjej :c Pamiętam, że tę pozycję dostałam na Dzień Kobiet i... pochłonęłam w szybkim (bardzo!) tempie. Nie uważam ją za idealną, ale pamiętam, że chwilami skradła moje serce i na jakieś mocna 6/10, czy 7/10 ją oceniłam. Szkoda, że Ty się zawiodłaś, ale każdy ma inny gust C:
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
No, ale jak to :( A taka byłam szczęśliwa jak dorwałam książkę na tablicy za jedyne 10 zł! Dobrze, że kupiłam tak tanio, ale mimo to mam nadzieję, że mnie się jednak bardziej spodoba...
OdpowiedzUsuńKsiążki nie mam w planach, choć pamiętam recenzje były raczej pozytywne... No cóż, bywa i tak:)
OdpowiedzUsuńO masz, to ci niespodzianka - nie spodobała się... ale i tak zamierzam z nią spróbować. Wiadomo - własne zdanie to podstawa :)
OdpowiedzUsuńTak to już jest - jednym się coś podoba, innym nie :) Ja jestem na razie pozytywnie do niej nastawiona, a za lekturę niedługo się wezmę :) zobaczymy co z tego wyjdzie :)
OdpowiedzUsuńOjoj, pierwsza tak niepochlebna opinia, jaką czytam - jestem zaskoczona. I daje mi to do myślenia, bo już nie mam takiej wielkiej ochoty na tę książkę...
OdpowiedzUsuńDo tej pory czytałam recenzje pozytywne i byłam bardzo zdziwiona, bo widziałam film, który był... cóż, po wyjściu z kina wszyscy się zastanawialiśmy, jakim cudem to ma szansę na tyle nagród. Uspokoiłaś mnie, już nie mam ogromnej potrzeby konfrontowania tego obrazu z książką.
OdpowiedzUsuńOch, w końcu ktoś podziela moją opinię!
OdpowiedzUsuńMiałam to samo, ale z filmem. Cóż, nie trafia do mnie.
Za książkę się nie zabieram, szczególnie jeśli nie polecasz :)
Pozdrawiam i będę obserwować,
W.
Oj gotów jestem rozpocząć krucjatę... ;)
OdpowiedzUsuńMnie tytuł ten bardzo się podobał więc absolutnie nie zgodzę się z tą recenzją. To ciekawa i optymistyczna opowieść.
Pozdrawiam.
A to niespodzianka, pierwsza negatywna ocena tejże książki :0
OdpowiedzUsuńNie czułam przyciągania do tej książki, więc może nic nie stracę :-) Mam jednak ochotę obejrzeć film - chyba głównie przez Jennifer Lawrence
OdpowiedzUsuń